Opublikowany przez: Monika C. 2021-05-26 12:56:40
Autor zdjęcia/źródło: Mat. prasowy partnera artykułu
Wokół tematu dziecięcej odporności wciąż krąży sporo błędnych przekonań i przestarzałych praktyk. Mimo tego, iż wydawałoby się, że wiele mitów zostało już dawno obalonych przez lekarzy, w praktyce okazuje się, że kolejne pokolenia młodych mam muszą się na nowo z nimi mierzyć. Czy to, że dziecko często przechodzi infekcje oznacza, że ma słabą odporność? Czy temperaturę poniżej 38°C powinno się zbijać? Czy mamy wpływ na kształtowanie odporności naszego dziecka i co możemy zrobić, aby ją wspierać? Na te i inne pytania odpowiadają eksperci kampanii edukacyjnej „360° wokół odporności”.
Układ odpornościowy dziecka kształtuje się jeszcze długo po przyjściu na świat. W życiu płodowym zdrowy maluch rozwija się w bezpiecznym środowisku, a po narodzinach chronią go przed infekcjami głównie przeciwciała matki. Jednak po porodzie ich poziom gwałtownie spada, a zanim wyprodukują się własne przeciwciała mijają tygodnie. To właśnie przez tą niedojrzałość układu immunologicznego małe dzieci są tak podatne na infekcje i alergeny. Z czasem jednak odporność dzieciaka stopniowo się umacnia, aby móc prowadzić skuteczną walkę z antygenami. Układ odpornościowy dopiero po pewnym czasie uczy się rozpoznawać, kto jest „swój”, a kto jest „obcy”.
Każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego malucha. Jednak słuchając rad z otoczenia, czasami popełnia się błędy, które nie służą zdrowiu dziecka. Poniżej znajdują się najpopularniejsze mity na temat dziecięcej odporności. Eksperci związani z kampanią 360 wokół odporności tłumaczą, dlaczego są to błędne przekonania.
„To jest jedno z pierwszych błędnych przekonań młodych mam. Już w chwili naturalnego porodu dziecko styka się w masą bakterii z miejsc intymnych swojej mamy. I bardzo dobrze! Bo to jest właśnie ta flora bakteryjna, która od chwili narodzin zasiedli jego jelita i pomoże mu budować odporność przez resztę życia! – mówi dr Gerhard Mikolaiczik – fizjolog, Międzynarodowe Stowarzyszenie Prewencji w Medycynie z Wiednia. - Podobnie, kiedy pierwszy raz zacznie ssać piersi swojej mamy, obok mleka połknie bakterie, które są mu potrzebne do rozwoju prawidłowego mikrobiomu i pobudzają działanie i proces uczenia się jego układu immunologicznego. Jeśli pozbawimy dziecko kontaktu z jakimikolwiek patogenami - jego układ odpornościowy nie będzie umiał właściwie rozpoznawać zagrożeń i patogenów i nie nauczy się jak z nimi walczyć. Wówczas będzie szukać sobie innych pól działania np. nadmiernie reagując na alergeny. Dlatego, między innymi, odradza się kobietom cesarskie cięcie, jeśli nie ma do niego ważnych wskazań medycznych. Bo dziecko urodzone przez cesarkę jest pozbawione tego naturalnego stymulatora odporności jakim jest flora bakteryjna mamy. Badania wykazały, że bardzo często mikrobiota jelita dziecka urodzonego prze cesarskie cięcie odpowiada mikrobiocie skóry, a nie jelita, czyli jest nieprawidłowa do skutecznego działania odporności jelitowej – dodaje. Dlatego niezwykle istotna po „cesarce” jest suplementacja właściwymi szczepami bakteryjnymi.
Uodparniamy się na wirusy czy bakterie przez ekspozycję na ich niewielkie dawki. Taki proces nazywa się wariolizacją. Naturalną odporność uzyskujemy wówczas, gdy jesteśmy narażeni nawet na niewielki kontakt np.: z wirusem czy bakterią.
„To, że prawie 76% Polaków uważa noszenie maseczki i dezynfekcję rąk za działania wspierające odporność są dużym zaskoczeniem i pewnym rodzajem nieporozumienia – mówi dr Krzysztof Majdyło szef zespołu medycznego kliniki Św. Łukasza w Gdańsku. - Oczywiście te czynności powodują, że mniej zarażamy innych i siebie. Dostajemy mniejszą ilość kopii wirusa na nasze śluzówki. Jednak te dwa działania, które są wprawdzie ważne – nie są powiązane w żaden sposób z dbaniem o naszą odporność. Prawdopodobnie hasła reklamowe, które się pojawiły w mediach trochę nas, jako populację zwiodły. W moim przekonaniu większość z nas sądzi, że jeśli nosimy maseczki i dezynfekujemy ręce to zrobiliśmy już wystarczająco dużo.”
To, że dezynfekujemy ręce sprawia, że uszkadzamy naturalną barierę ochronną skóry w postaci pozytywnie działających drobnoustrojów powodując powstawanie nisz ekologicznych dla patogenów. Dodatkowo, układ odpornościowy nie ma dostępu do wielu patogenów, które mógłby się nauczyć zwalczać, będąc wystawiony na ich ekspozycję. Wszędzie potrzebna jest więc równowaga - lepszym rozwiązaniem jest dokładne mycie rąk niż ich ciągła dezynfekcja. Częste mycie rąk zwykłym mydłem pozwala właśnie zachować naturalną równowagę między mikrobiotą skóry i patogenami. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale warto jest mieć tę świadomość.
Cukier jest jednym z elementów naszej diety, który zdecydowanie negatywnie wpływa na odporność organizmu. Dlaczego? Spożywanie cukru zmniejsza aktywność limfocytów. Jednocześnie ogranicza i hamuje działanie białych krwinek oraz zmniejsza ich zdolność do niszczenia patogenów.
Dzieci w Polsce coraz częściej chorują na nadwagę. Badania prowadzone przez naukowców z Garvan Institute of Medical Research w Sydney wskazują, że nawet nieduży spadek masy ciała osób z otyłością może dobrze wpłynąć na ich układ odpornościowy. Ponadto niezdrowa dieta bogata w cukry i tłuszcze nasycone, a przy tym nadmierne obciążenie organizmu zbyt dużą ilością tkanki tłuszczowej negatywnie wpływa na współpracę komórek wspierających ochronę organizmu przed patogenami. Potwierdzają to także badania zrealizowane w Bostonie przez Tufts University. Pamiętajmy też, że słodycze zawierają bardzo dużo tłuszczów trans, które w późniejszym wieku negatywnie odbijają się na zdrowiu.
Wręcz przeciwnie. Układ odpornościowy dziecka rozwija się i wzmacnia aż do jego pełnoletności. Maluch może przechodzić infekcję (głównie górnych dróg oddechowych) nawet do 10 razy w ciągu roku i jest to zupełnie naturalne - organizm uczy się pokonywania patogennych bakterii, a każde przeziębienie jest dla niego niczym trening. Natomiast jeżeli dziecko systematycznie łapie anginę, zapalenie płuc, oskrzeli i inne poważne infekcje, trzeba koniecznie skonsultować się ze specjalistą i poszukać ich przyczyny. Ci, którzy częściej chorują w dzieciństwie, w późniejszym życiu rzadziej chorują na nowotwory. Aktualne badania wskazują na to, że co drugi Europejczyk w trakcie swojego życia zachoruje na nowotwór, więc „wytrenowany” w dzieciństwie układ immunologiczny jest wielkim darem na całe życie.
- Przyczyną alergii nie są wymienione czynniki. Pyłki, pokarmy czy roztocza są czynnikami zaostrzającymi objawy alergii górnych dróg oddechowych i/lub atopowego zapalenia skóry. Istotna jest genetycznie uwarunkowana podatność, czyli stan atopii warunkujący nadmierną nieprawidłową reaktywność. Osoby bez takiego obciążenia nie reagują na aeroalergeny i alergeny pokarmowe. U osób atopowych możemy zmniejszyć intensywność ekspozycji lub wytworzyć tolerancję, np. na pyłki, stosując swoistą alergenową immunoterapię i wzmacniając odporność – tłumaczy dr n. med. Monika Kapińska-Mrowiecka, specjalista dermatolog i alergolog z 35-letnią praktyką lekarską, były wieloletni konsultant województwa małopolskiego w sprawie dermatologii, była ordynator oddziału dermatologii Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Często rodzice rezygnują ze spacerów, zauważając u malucha nawet mały katar. Natomiast lekarze podkreślają, że nie ma przeciwwskazań do wyjścia na zewnątrz, o ile dziecko nie ma gorączki. Co więcej, na świeżym powietrzu lepiej się oddycha, a spokojna wędrówka może nawet złagodzić przebieg infekcji. Spacer to ekspozycja na słońce, które zabija patogeny i stymuluje produkcję tak ważnej dla wielu procesów immunologicznych i metabolicznych witaminy D3. Ponadto ruch powoduje wydzielanie wonnych rodników w ilości wystarczającej dla pobudzenia odporności. Wydzielają się też endorfiny, które przez układ nerwowy oddziałują na procesy immunologiczne.
Gorączka jest sygnałem, że organizm malucha podjął walkę z jakimś przeciwnikiem i jest to dobry sygnał. - mówi dr Gerhard Mikolaiczik - Jednak rodzice bardzo często samą gorączkę traktują jako ogromne zagrożenie. Oczywiście bardzo ważne jest obserwowanie jej przebiegu, należy również zwrócić uwagę, czy nie występują inne objawy wskazujące na poważną infekcję (np. bladość skóry, trudność z wybudzeniem, wysypka itp.). Co do zasady jednak nie zaleca się podawania dziecku leków przeciwgorączkowych, jeśli temperatura ciała nie przekracza 38°C. Warto również powstrzymać się od nadmiernego ochładzania malucha - umożliwi to organizmowi samodzielną walkę z infekcją. Podwyższona temperatura uruchamia też procesy metaboliczne, pozwala organizmowi szybciej pozbyć się toksyn powstałych w trakcie choroby i uruchamia naturalne procesy obronne mobilizując układ odpornościowy do intensywniejszej pracy. Pobudza produkcję białek szoku termicznego, które stymulują regenerację tkanek uszkodzonych przez infekcję, utrzymują homeostazę (równowagę) w komórkach i zachowują się jak antygeny w wielu chorobach zakaźnych, a także nowotworach. Stąd te procesy są tak istotne już na wczesnym etapie zapobiegania tej chorobie cywilizacyjnej – dodaje.
Co każdego dnia powinni zrobić rodzice, aby układ odpornościowy malucha dobrze się rozwijał i przybierał na sile? Przede wszystkim powinni zadbać o zdrową, urozmaiconą dietę. W jadłospisie dziecka musi się znaleźć wystarczająca ilość białka, pełne ziarna, owoce, warzywa i oleje roślinne. Dla młodego organizmu niezbędna jest również suplementacja kwasami omega-3, żelazem, witaminami A, C i D. Aktywność fizyczna i spacery na świeżym powietrzu wspomagają prawidłowe kształtowanie się odporności. Ponadto, stały rytm dnia i zdrowy sen zmniejsza ryzyko ogólnych problemów zdrowotnych i trudności emocjonalnych.
Zazwyczaj okres jesienno-zimowy staje się prawdziwym wyzwaniem dla niedojrzałego układu odpornościowego malucha. Powodem jest nie tylko pogoda - po rozpoczęciu roku szkolnego dziecko, przebywając w otoczeniu swoich rówieśników, nagle styka się z dużą ilością różnorodnych bakterii i wirusów. Dodatkowo, podczas pandemii, dzieci są czasowo izolowane, a następnie ponownie wracają do szkół, przedszkoli i żłobków. Dlatego w stanach osłabienia odporności warto wesprzeć organizm odpowiednią suplementacją.
Innowacyjny suplement diety PEPTHYM X THYMUS ma w swoim składzie bardzo istotne komponenty, wyraźnie sprzyjające wzmocnieniu organizmu człowieka: wyciąg z grasicy cielęcej i witaminę C. Grasica stanowi niezbędny element układu immunologicznego, ponieważ to w niej tworzą się tymocyty konieczne do skutecznego zwalczania infekcji. Z kolei witamina C stymuluje proces fagocytozy - pochłaniania chorobotwórczych ustrojów przez białe krwinki. Człowiek nie ma możliwości syntetyzowania tej witaminy, więc musi być ona dostarczana w pożywieniu lub suplementach. W PEPTHYM X THYMUS witamina C jest w formie biologicznie czynnej pod postacią kwasu L-askorbinowego.
Regularne stosowanie tego preparatu podnosi ilość tymozyny grasiczej w naszym organizmie, co pozwala niemal całkowicie odbudować oraz zaktywizować kontrolę nad systemami obronnymi organizmu. PEPTHYM X THYMUS to suplement diety, który mogą stosować dzieci od drugiego roku życia i jest dostępny w aptece bez recepty. Wieloletnie badania prowadzone zarówno w Polsce jak i za granicą wskazują na pozytywny wpływ suplementów grasiczopochodnych na układ immunologiczny dzieci i dorosłych.
Materiał prasowy. Więcej praktycznych informacji na temat funkcjonowania układu odpornościowego człowieka można znaleźć na stronie: www.odpornosc360.pl.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.